środa, 8 maja 2013

All in One BB Cream TBS, czyli jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego...

Aloha!

Dziś przychodzę do Was z recenzją produktu, który mnie ogromnie rozczarował. Jest to moja pierwsza styczność z kremem BB i od razu porażka... Zdaję sobie sprawę że drogeryjny BB to trochę bajka, no ale jednak..

Jeśli widziałyście jeden z moich pierwszych zakupowych postów klik to wiecie że obkupiłam się wtedy w sklepie The Body Shop. Tam właśnie zaopatrzyłam się w All in One BB Cream w najjaśniejszym odcieniu.

Producent przedstawia zalety produktu:

- dostosowuje się do koloru karnacji,
- wyrównuje koloryt,
- zapewnia 24-godzinne nawilżenie,
- odżywia,
- zapewnia gładkie wykończenie,
- zawiera lekką konsystencję,
- jest niewidoczny,
- nie zatyka porów.

Dostępny w trzech odcieniach.

Cena 59zł za 25ml. 



Opakowanie jest całkiem fajne, zgrabna srebrna tubka. Jeśli chodzi o produkt to jest to biały krem, z brązowymi drobinkami, które po roztarciu zmieniają biały kolor w beż. Niestety ale przy nakładaniu odczuwamy jakby nakładanie piasku na twarz... Najlepiej nakłada mi się go palcami, pędzle, gąbki nie działają.

Kolor ciemnieje, mimo że wybrałam najjaśniejszy odcień, bardzo odcina się na skórze. Jest to jeden z tych produktów, które trzeba nakładać krok po kroku i ostrożnie, inaczej zrobimy sobie plamy. Poniżej pokazuję jak kolor produktu różni sie od koloru naturalnego mojej skóry. Krycia nie ma ŻADNEGO. W przypadku krostek, lub innych niedoskonałości bez korektora się nie obejdzie. 





Krem jest dość tłusty, więc na większe wyjścia puder na wierzch to konieczność.

Plusy:
-dość lekki produkt na dni bez podkładu

Minusy:
-cena
-brak krycia
-brak filtra UV
-strasznie ciemny kolor! Totalnie nie nadaje się do jasnych cer!!!
-tłusty, wymaga przypudrowania
-pomarańczowy odcień

Niestety ale jestem na nie :(  Sprawdziła się teoria, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. All in One, nie robi nic!!! Oczywiście, będę go nadal używać ale tylko w te dni, gdy nie chcę torturować skóry podkładem. Może polubimy się bardziej gdy buzia nabierze delikatnej opalenizny... Wiem już teraz, że nie sięgnę po niego ponownie i nikomu go nie polecę. Wręcz przestrzegam! Jestem pewna że za te pieniążki, możecie znaleźć coś znacznie lepszego!

Dajcie znać, czy miałyście do czynienia z tym produktem. I jakie BB możecie mi polecić (wiem, że te drogeryjne to przy prawdziwych BB nigdy nie stały no ale.. ;) )

Pozdrowienia!

16 komentarzy:

  1. Dałam się podobnie nabrać na krem BB, tyle że Garnierowi - tamten gagatek chociaż krył, ale poza tym był tragiczny w każdym aspekcie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam różne opinie na temat Garniera.. I zaczynam jednak myśleć, że drogeryjne produkty zwyczajnie są oszustwem i z BB nie mają nic wspólnego :(

      Usuń
  2. missha m perfect cover to moj ukochaniec z kremow bb napewno bedziesz zadowolona!pisalam o nim na blogu,chcialam dzis uzyc tej probki clarins co w elle byla ale to dopiero bubel do kwadratu,ciekawa jestem co Ty o nim sadzisz ? :) milego wieczoru x x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Mishce słyszałam wiele dobrego, ale jakoś nie byłam przekonana, no i jednak ten produkt trzeba zamiawiać bo chyba nie dostaniemy go nigdzie stacjonarnie... I cenowo chyba też jest dość odstraszający? A może się mylę?

      Clarinsa nie próbowała, czeka na dzień wolny od pracy ;-) wtedy skóra jest najlepsza do testów ;-) Ale już mnie niepokoi że piszesz, że bubel... :( xxx

      Usuń
  3. Nie wygląda to dobrze ;) Jakoś chyba wolę taki krem BB domowym sposobem mimo wszystko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj żeby mi się tak chciało bawić w tworzenie kosmetyków ;-)
      Chyba jednak pozostanę przy podkładach!

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Niestety, mimo że to odcień numer 1, czyli najjaśniejszy.. Aż strach pomyśleć jak wygląda kolor numer 3!

      Usuń
  5. Jestem, zapisałam się, i wzdycham do twoich kosmetyków z UK ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło! :* Ja natomiast wzdycham za polskimi produktami ;) Nam, kobietom chyba się nigdy nie dogodzi ;-)

      Usuń
  6. tak to jest z tymi drogeryjnymi bebikami.. choć ja i z azjatami się nie polubiłam i zostałam przy tradycyjnych podkładach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Marti, ja chyba jednak dam szansę jakiemuś azjacie ;-) a jak się nie sprawdzi to sio, i będę tylko używać podkładów ;-)

      Usuń
  7. Pierwsze co mnie odpycha to cena,nie dałabym tyle kasy za taką pojemność.Czasami tak jest, że chcesz co nowego wypróbować i niestety okazuje się to porażką.Też tak miałam ale z kremem Triacneal, na szczęście dałam za niego mniej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja akurat miałam kartę upominkową więc w gruncie rzeczy kupiłam produkt "za darmo" i dobrze, inaczej bardzo bym żałowała. Szczerze odradzam ten produkt. Tracneala nie próbowałam ale wizja pogorszenia się stanu mojej skóry nie zachęca...

      Usuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego działania, zatem dziękuję!