niedziela, 11 stycznia 2015

Ulubieńcy roku 2014-makijaż

Witajcie,

Zgodnie z obietnicą przychodzę do Was z ulubieńcami roku 2014-postanowiłam jednak podzielić ten post na trzy osobne-kolorówka, pielęgnacja ciała i włosów i paznokcie plus ulubieńcy niekosmetyczni. Nie mam tego wszystkiego aż tak dużo, bez obaw. Ale stwierdziłam, że będzie Wam łatwiej to pokazać w krótszej formie niż w jakimś zdjęciowym tasiemcu :)

Okay, tak więc zaczynamy...Na pierwszy rzut leci makijaż, czyli to po co sięgałam na co dzień najczęściej. Jest kilka produktów z pierwszej połowy roku, trochę z drugiej.

Tak prezentuje się całość:




Zacznijmy od twarzy, czyli ulubiony podkład roku 2014. Trudno byłoby mi wybrać jeden, jako że używałam 3 różnych w zależności od pory roku, a także potrzeby (duże krycie, zdjęcia, makijaż na szybko itd). Wszystkie trzy są jasnymi odcieniami z żółtym pigmentem, bez jakiegokolwiek różowego tonu. 
*Ku przypomnieniu-mam cerę mieszaną, która przetłuszcza się w strefie T ale jest też podatna na wysuszenie.*

Niestety ale nie posiadam zdjęcia jednego z moich ulubionych podkładów zeszłego roku, gdyż wykończyłam go już jakiś czas temu a nie był on dostępny w drogerii Natura podczas mojego ostatniego pobytu w Polsce :(

Chodzi mi o podkład Catrice Photo Finish 18h Liquid Foundation

Jest świetny, idealnie wyrównuje koloryt skóry, sprawia że jest promienna i odświeżona. Zawarte w nim pigmenty odbijają światło i nadają cerze blasku. Podkład ma świetne krycie, nie robi efektu ciasta na twarzy, nie roluje się, nie spływa. Nakładałam go palcami i pędzlem, i w obu wypadkach sprawdzał się fantastycznie! Ma dobrą trwałość-nie mam potrzeby noszenia podkładu aż przez18 godzin, więc nie wiem jakby się zachowywał po takim czasie, jednak 9-10 godzin dawał radę bez problemu :) Zdecydowanie godny polecenia! 


Kolejnym ulubieńcem zeszłego roku był osławiony w sieci (pozytywnie i troszkę mniej) Revlon Colorstay w kolorze Buff 150. Podkład z SPF 15, żółte tony, mój typ to ten do cery mieszanej/tłustej. Podkład ma naprawdę duuuuże krycie, czasem może nawet za duże? Wydaje mi się że trzeba nakładać go lekką ręką, tak by zachować naturalny wygląd cery. Najlepiej nakładało mi się go palcami i nawilżoną gąbką do makijażu. Jest to produkt długotrwały (producent obiecuje nam 24h), ale trzeba go przypudrować tak by utrzymał się w miejscu. Potrafi podkreślać suche skórki. Słyszałam, że niektóre dziewczyny narzekały na pogorszenie się stanu skóry po używaniu tego podkładu-u mnie nic takiego nie miało miejsca, nawet po używaniu go dzień po dniu przez kilka miesięcy. Minusem jest brak pompki-ja przelewam go do buteleczki po podkładzie Bourjois Healthy Mix i nie mam problemu z aplikacją. 

Ostatnim produktem z tej kategorii jest 123 Perfect CC Cream w kolorze 31 Ivory od Bourjois. Jest to moje odkrycie, zakup dokonany po zachwytach Hani DigitalGirl13. Generalnie nie jestem jakoś strasznie przekonana do produktów typu podkład/krem BB, CC itd ale recenzja Hani była tak przekonująca że musiałam spróbować! Na początku mnie nie zachwycił (moje oczekiwania były przeogromne!), ale z każdą kolejną aplikacją zaczęłam lubić go coraz bardziej! Jest subtelny ale jednocześnie nadaje skórze jednolity kolor-żaden inny podkład nie daje mi takiego efektu! Ma całkiem dobre krycie-z niedoskonałościami typu pryszcze sobie sam nie poradzi gdyż wymaga wsparcia korektora, ale wszelkie zaczerwienienia niweluje w sekundę. Musi to być zasługą tych 3 pigmentów :) Daje naturalny i świeży efekt cerze, nie roluje się, nie schodzi plamami. Ma całkiem dobrą trwałość, ale tak jak w przypadku dwóch powyższych produktów-nie obejdzie się bez pudru. Obecnie gości na mojej twarzy codziennie! :)

Okay, lecimy dalej... Skoro był podkład, to pora na korektor..

Oba są świetne, używam ich codziennie i nie planuję ich zmieniać na nic innego :)


I tu znów pojawia się marka Catrice i Camouflage Cream w kolorze 010 Ivory. Producent sugeruje nakładanie produktu na całą (!) twarz ja jednak stosuję go tylko na większe niedoskonałości i zasinienia pod oczami gdy jestem niewyspana i widać je troszkę bardziej niż normalnie. Produkt ma genialną, kremową teksturę-najlepiej nakłada mi się go palcem ale czasem zdarzy się też pędzel (pokażę go w trzecim poście z serii Ulubieńcy). Nie roluje się, nie wchodzi w załamania czy zmarszczki mimiczne. Nie obciąża skóry, nie blokuje jej i nie wysusza. Kamuflaż idealny! Jest mega wydajny :) Koszt to 13zł, i uwierzcie mi, że zapłaciłabym za niego nawet 30 zł gdyż jakość jest na 5+ :) Na razie nie planuję go zamieniać na nic innego, gdyż mam go jeszcze naprawdę sporo do zużycia ale przyszłościowo planuję zakup MAC Pro Long Wear Concealer.

Korektorem rozświetlającym, którego używam już od naprawdę długiego czasu jest produkt marki Rimmel, z serii Wake Me Up :) Używam go do rozświetlania okolic pod oczami, grzbietu nosa, łuku kupidyma, brody i na środek czoła :) Pięknie ożywia twarz, nadaje jej blasku. Ma przyjemną delikatną konsystencję i subtelny zapach. Jest bardzo wydajny, wygodny w użyciu-nakładamy go na twarz aplikatorem. Korektor ma w sobie delikatne drobinki, więc nie używam go na niedoskonałości, bo według mnie się do tego nie nadaje. Świetny wydajny produkt, w dobrej cenie.


Pora na kolejny przystanek na naszej makijażowej liście-puder, bronzer i rozświetlacz:)

Najczęściej używanym przeze mnie pudrem w zeszłym roku był stary dobry Rimmel Stay Matte, który robi co ma robić-matowi, utrzymuje podkład w ryzach. Jest tani, występuje w kilku odcieniach (moj to 001 Transparent czyli puder bez koloru, czyli mogę nakładać go w ciemno a i tak nie zmieni koloru mojego podkładu :) Jest to świetny produkt, wychwalany przez bloggerki na całym świecie, jeśli oglądacie tutoriale by Tanya Burr to na pewno wielokrotnie widziałyście go w akcji :) Jedyny minus tego produktu to opakowanie-plastikowe, nieporęczne, bez lusterka, może otwierać się w torebce. Mimo to, zawsze mam go w kosmetyczce, jest produktem z tych do których się wraca z przyjemnością i świadomością, że działa :)

Jeśli chodzi o rozświetlenie to w ostatnich miesiącach roku 2014 sięgałam tylko po rozświetlacz od Makeup Academy Undress Your Skin w kolorze Iridescent Gold-kolor to piękne jasne złoto, które daje nam efekt tafli. Nie ma w nim żadnych drobinek, tylko blask. Kolor złota jest dość neutralny więc sprawdzi się przy każdym tonie i kolorze skóry. Produkt jest mega wydajny, aplikacja jest przyjemnością-godzi się ze wszystkimi pudrami i podkładami. Kosztuje tylko 4funty, co jest jego zdecydowaną zaletą :) Jeśli szukacie delikatnego bezdrobinkowego rozświetlacza to polecam ten!!!

Było o końcu roku, natomiast przez większą jego część sięgałam po paletkę Sleek 373 Light i zamieszczone w niej rozświetlacz i bronzer. Oba sięgnęły denka, są genialnym połączeniem, idealnym w podróży, czy w torebce, oba kolory są neutralne, zdecydowanie polecane do jasnych cer-nie ma mowy o zrobieniu sobie nimi krzywdy :) Rozświetlacz wpada w różowe tony, ale jest to taki róż w kolorze naturalnym, więc na twarzy da nam efekt zdrowej wypoczętej skóry. Bronzer jest zupełnie matowy, brązowy, bez ceglastego koloru. Taki jak dobry bronzer powinien być :) Dobrze się rozprowadza, nie robi plam. Oba produkty są bardzo wydajne i używałam ich z przyjemnością. W zestawie jest też róż, ale zupełnie mi nie podszedł-może pokażę Wam go w poście z bublami roku 2014 (planuję wspomnieć o tych właśnie produktach, które mnie w ogóle nie zachwyciły).


Pora na ulubione róże-tu królowały 3 produkty-Inglot, Natural Collection i Bourjois.



Inglot, niestety ale nie jestem w stanie wyciągnąć go z paletki by podać Wam kolor-jest to taki brzoskwinia z różowym tonem. Świetny zwłaszcza do codziennego makijażu. Bardzo pudrowy, więc trzeba nakładać go lekką ręką no chyba że zależy nam na rumcajsowych polikach :) Dobra pigmentacja, bezdrobinkowy odcień, mój znajduje się w poręcznej magnetycznej kasetce. Uwielbiam kosmetyki Inglota, więc tu zaskoczenia nie było, jakość na 5+ :)

Natural Collection w kolorze Peach Melba-to kolejny neutralny choć tym razem różowy róż. Ma satynowe wykończenie, więc nałożony na puder wtapia się w skórę. Nie ma drobinek, zapachu. Kosztuje grosze w Wielkiej Brytanii (nie wiem jak z dostępnością w Polsce). Idealny na dzień, dość trwały, nadaje policzkom efekt zdrowej cery, takiej prosto po wyjściu na dwór :) Bardzo ładnie odmładza i odświeża wygląd buzi. Świetny produkt za śmieszną cenę. Jeśli macie do niego dostęp, to koniecznie go wypróbujcie-nie będziecie żałować :)

Ostatni produkt to Bourjois (bardzo mnie ostatnio zaskakuje ta marka!) i produkty które są już w mojej kosmetyczce od dłuższego czasu. Na zdjęciu znajduje się kolor 34 Rose D'or, mam jeszcze kolor 03 Brun. 34 to cudowny róż ze złotą poświatą, natomiast  03 to różowy brąz. Oba mają dobrą pigmentację, ale należy nakładać je pędzlami z dość sztywnym włosiem-jako że są wypiekane, trzeba je troszkę zdrapać ;-) Ale uwierzcie mi-są warte świeczki ;-) Nie mają w sobie drobin, tylko delikatną perłę, która rozświetla policzki w fajny dziewczęcy sposób-ja zazwyczaj nie używam już rozświetlacza jeśli mam na twarzy ten produkt. Co jeszcze uwielbiam to zapach-cukierkowy, słodki troszkę jak olejki do pieczenia ciast :) Produkt nie należy do najtańszych ale jest tak wydajny, że wystarczy Wam na lata.


Jeśli chodzi o ulubione cienie, to tu nie powinno być zaskoczenia-Inglot i Kobo oraz paletka Naked od Urban Decay. Planuję aktualizację posta o Inglocie i dopełnienie go cieniami z Kobo-starą wersję znajdziecie tu klik. O paletce Naked rozwodziłam się tu klik. Co tu dużo mówić, uwielbiam te cienie-na dzień, na wieczór, delikatne makijaże czy smokey. Pigmentacja, łatwość aplikacji, jakość, kolory, nieskończona ilość pomysłów na makijaż. Bezapelacyjnie moi ulubieńcy!


Jesteśmy przy makijażu oczu-więc pora na ulubione eyelinery. Ten w żelu to Essence, który mam już od bardzo długiego czasu a nadal jest mega napigmentowany, czarny jak smoła, nie wysechł, nie zmienił konsystencji, kreski są nie do zdarcia, a sama aplikacja jest przyjemnością! Do tego bajecznie niska cena-mój faworyt!

Jeśli chodzi o linie wodną, to w zależnosci od dnia i makijażu oka sięgam po białą lub czarną kredkę-biała to kredka z polecenia Aliny Rose- kredka GOSH w kolorze white-nie jest to tępy biały kolor, wygląda naturalnie i bardzo fajnie otwiera oko i spojrzenie. Trzyma się przez kilka dobrych godzin.
Natomiast czerń to moja ulubiona kredka marki Avon SuperShock o której pisałam tu klik. Moja opinia nadal jest taka sama-kremowa, napigmentowana kredka, długotrwała, tania, bije na głowę inne czarne kredki dostępne w tej cenie.


Były powieki i linia wodna-pora na rzęsy. Jako że mowa dziś o makijażu, o pielęgnacji i wspomagaczach moich rzęs napiszę przy okazji ulubieńców w pielęgnacji zeszłego roku. Tymczasem, zwycięzcami zeszłego roku w kategorii rzęsy są... 

LashMania Essence
Maybelline Falsies Volume Express
Wibo Dolls Eyes

Każda z tych maskar świetnie wydłuża rzęsy, pogrubia u nasady ale nie skleja ich na końcach. Wszystkie trzy są mega czarne i trwałe, nie osypują się i są po prostu świetne!!! Różnią się szczoteczkami ale efekt jest bardzo podobny i co najważniejsze- rzęsy są fikuśne, długie pod niebiosa (no prawie) i piękne umożliwiające nam mruganie z dziewczęcym wdziękiem :) Ceny nie są wygórowane-Essence i Wibo to kwestia 10zł, a Maybelline możecie dorwać na fajnych promocjach :)
Zdecydowanie polecam je wszystkie!!!!


Jeśli chodzi o brwi, to moim jest bardzo daleko do ideału, ale staram się i walczę o ich jak najlepszy wygląd :) W zeszłym roku pomagał mi zestaw od Catrice Eyebrow Set-2 cienie, pęsetka i pędzelko-szczoteczka, do tego lusterko i nie potrzeba nam niczego więcej :) Używam obu cieni, w zależności jak dramatyczne chcę by moje brwi były w danym dniu. Pędzelek i szczoteczka są naprawdę dobrej jakości. Paletka jest strzałem w 10 jeśli szukacie czegoś niedrogiego, spełniającego swoją rolę a do tego w neutralnym kolorze-oba cienie są w odcieniach szarego brązu-bez rudych tonów. Malowanie brwi zajmuje mi 2 minuty :)


Ostatnie ale chyba najbardziej ekscytująca pozycja w ulubieńcach-produkty do ust!

Wiecie już że ubóstwiam YSL i serię Shine- jednak kolor nr. 19 to był kolor zeszłego roku. Kremowość, błysk na ustach, brak drobinek, kolor, pigmentacja, trwałość całodniowa-mogłabym tak się zachwycać godzinami :) Pokazałam ją w tym poście klik. Warta każdej złotówki. Luksus w najlepszym wydaniu! Mam jeszcze dwa inne kolory od YSL ale pokażę je w osobnym poście.

Szminki NYX z serii Matte też już pokazywałam tutaj klik. Shocking Pink była moją ulubioną szminką wakacji-totalnie jaskrawa, prawie jak w latach 80tych i 90tych :) Matowa ale nie wysuszająca ust, napigmentowana, wpija się w usta i nie schodzi z nich nawet po piciu czy jedzeniu :) Kosztuje 6 funtów.

Kolejny punkt na tej liście to Revlon Colourbust w kolorze 115 Whimsical Fantaisiste. Jest to balsam z fioletowym, burgundowym pigmentem. Możemy dozować kolor, od delikatnych nabalsamowanych ust do ciemnych, intensywnych i błyszczących :) Kredka pachnie miętą,usta są nawilżone i miękkie, nie pękają. W opakowaniu widać delikatne drobinki, ale po zaaplikowaniu na usta nie ma po nich śladu.Produkt jest długotrwały, a po starciu go z ust, są one nadal napigmentowane.

Ostatnim produktem na mojej liście jest dość luksusowy produkt marki Dior w kolorze 575 Wonderland. Jest to Fluid Stick o ile możecie sobie coś takiego wyobrazić :) Jest to połączenie kremu, matowej pomadki i błyszczyka. Produkt ma bardzo delikatną konsystencję, sunie po ustach jak marzenie, ale trzeba z nim uważać. Nie jest to produkt to aplikowania w biegu i bez lustra! Potrafi się rozmazywać, wychodzić za linię ust-więc trzeba z nim ostrożnie. Jednak za kolor i tą właśnie wyjątkową teksturę go lubię :) Jest dość drogi, ale czasami warto wydać troszkę więcej by otrzymać coś innego, niedostępnego w drogerii ;-) Kupiłam ją po recenzji Marti.

Uff... Miało być krótko i na temat, ale wyszło troszkę dłużej.. No nic, mam nadzieję, że ktoś przetrwał, ktoś się zainspirował, a ktoś dodał coś nowego do zakupowej listy :)

Dajcie znać czy znacie któreś ze wspomnianych dziś kosmetyków, chętnie poczytam Wasze opinie :)
Pozdrawiam cieplutko i do zobaczenia przy ulubieńcach w pielęgnacji (nie będzie ich aż tak dużo obiecuję!).

Miłego tygodnia!

10 komentarzy:

  1. Mam też ten tusz Lashmania i całkiem fajnie się sprawdza :) Jeśli Catrice to Twój ulubiony podkład to muszę Cię zmartwić - wycofują go :( Jak masz szansę to biegnij i kupuj bo już go nie będzie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lashmania jest naprawdę dobry, za tę cenę nie ma na co narzekać :)
      No coś Ty, to ja w końcu znalazłam ulubieńca i wycofują? :( Wiesz może kiedy? Kurczę.. Nie wiem czy warto go kupować na zapas, chyba będę szukać mu zamiennika.. Dziękuję za info! :)

      Usuń
  2. na pewno wypróbuje podkład z catrice :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lena w komentarzu wyżej napisała że go wycofują.. :(

      Usuń
  3. Ciekawe te Twoje kosmetyki:) Kredki z Avonu mam ale wysuwane,których nie trzeba temperować:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;) Masz na myśli serię Glimmersticks? Mam 2 kolory i są naprawdę dobre, choć i tak wolę Super Shock :)

      Usuń
  4. Mam zamiar wypróbować kamuflaż Catrice :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daję rękę że Ci się spodoba! Genialna jakość za super cenę-ideał! :)

      Usuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego działania, zatem dziękuję!