czwartek, 9 lipca 2015

Nie wszystko złoto co się świeci, czyli życie w UK #1 Praca

Na każdym kroku spotykamy kłamców i ludzi, którzy ubarwiają swoje życie, opowiadają o tym jak to mają cudownie, w wielkim pałacu i dostatku... Wiadomo, dziś każdy za czymś goni, niestety w większości są to pieniądze.. Z tego powodu najczęściej też wyjeżdżamy za granicę-w poszukiwaniu tego lepszego ale równie "swojego" miejsca, i nie ma w tym nic złego czy dziwnego, do czasu gdy zaczynamy ściemniać, ubarwiać i czarować wszystkich wokół. Chciałabym podzielić się z Wami moimi doświadczeniami i przykładami tego jak Polacy często oszukują siebie samych ale głównie rodaków w naszym ojczystym kraju- kawa na ławę, pora by ktoś opowiedział jak to jest naprawdę. Planuję serię takich postów dotyczących pracy, mieszkania, kultury. Chętnie dowiedziałabym się co Was interesuje, może chcecie o czymś poczytać, czegoś się dowiedzieć-dajcie znać.

Jeśli czytacie mojego bloga od początku, to pewnie wiecie, że mieszkam tu na stałe od 2009 roku, za miesiąc minie 6lat od mojego przyjazdu. Te wszystkie lata wiele mnie nauczyły, czasem boleśnie doświadczyły ale właśnie tym chciałabym się z Wami podzielić. Nie wszystko złoto co się świeci. I tak samo jest z realiami życia "na Wyspach". Wiele osób ma wciąż wyrobiony nie istniejący obraz krainy mlekiem i miodem płynącej, gdzie wszystko podawane jest przyjezdnym na tacy-fakt, zasiłki, praca-o to tu łatwiej niż w Polsce, nie znaczy to jednak, że jest łatwiej żyć. Dziś skupimy się na pracy.W zasadzie tylko zacznę ten temat bo na jednym poście się nie skończy.

"Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz", "Każdy orze jak może"- i wiele, wiele innych które idealnie odzwierciedlają kwestię zatrudnienia w UK. Wiele osób przyjeżdżając tu ma już coś "nagranego" czyli jakaś praca z kimś znajomym, super, to się ceni. Wszystko zależy od tego co dzieje się dalej. Rzadko zdarza się, że od razu znajdziemy pracę marzeń (ja na przykład wciąż takiej poszukuję) i zwykle mijają dni, miesiące a nawet lata zanim taka się znajdzie. Od czegoś trzeba zacząć, w UK większość Polaków zatrudnia się w magazynach i fabrykach czyli tam gdzie nie potrzeba wielkiej znajomości języka, zazwyczaj jest się wśród rodaków, nie potrzeba dyplomów-pracować można. Popularne na początku są też hotele, place budowy, wszystko zależy od poziomu języka no i asertywności.

Ja szanuję wszystkich, którzy coś ze sobą robią, którzy pracują, szkolą język, rozwijają się i nie dodają wstydu naszemu narodowi. Moja historia też nie jest usłana różami i może się kiedyś nią z Wami podzielę. Problem pojawia się jednak gdy widzę i słyszę Polaków, którzy są "ą, ę" a polska słoma z butów nadal wystaje. Najstraszniejsze zderzenia z taką rzeczywistością pojawiają się na lotniskach-za każdym, naprawdę każdym cholernym razem, gdy lecę do Polski, na pokładzie musi znaleźć się kilku takich właśnie rodaków co to mieli "fakink bizi" w pracy, ale co to dla nich, nie będą się przecież przepracowywać. I rozprawiają jak to świetnie znają język, jak to szef im idzie na rękę z tym i tamtym. W ogóle w większości to są prawie managerami, zajmują się tyyyyyloma sprawami. Podobnie jest u kobiet, bo wiecie-zaklejanie kopert z ulotkami w wielkim zimnym magazynie to praca iście biurowa :) Rzeczywistość jest inna- często pracy nie ma, trzeba czekać na linii telefonicznej agencji u której jesteśmy zarejestrowani, często takich agencji jest kilka, musicie być  gotowi teraz zaraz natychmiast bo a nóż widelec coś się trafi. Często trzeba sięgać po pracę poniżej Waszych kwalifikacji, po pracę w której czujecie się mentalnie wykończeni, mimo że jest iście fizyczna.

W mojej "karierze" znajdziecie różne hasła począwszy od takich jak"pomocnik barmana", przez "pracownik magazynu", kończąc na przyjemniejszym "administrator w firmie windykacyjnej". Łatwo nie było, łatwo nie jest i łatwo nie będzie. Przyjeżdżając do Wielkiej Brytanii nie spodziewałam się cudów, ale te wszystkie achy i ochy z ust rodaków, którzy tu kiedyś byli zwyczajnie zamydliły mi oczy. 

I tak właśnie jest, że w większości przypadków nie spodziewamy się jak będzie, często nastawiamy się na pracę fizyczną, mając nadzieję na to że będzie to nasze stanowisko na tymczas, po czym w wielu przypadkach przenosi się to na tygodnie, miesiące, lata... Bo żyć trzeba, bo jeść trzeba, a rachunki same się nie zapłacą. I nie, nie zawsze wynika to z lenistwa, ale często z braku szczęścia, czy zwyczajnie przywyknięcia do sytuacji. Znam wiele przypadków osób ambitnych, dobrze wykształconych, które nie mogą wyrwać się z sideł pracy fizycznej, bo np. nie znają wystarczająco dobrze języka w swoim fachu, bo miejscowość w której mieszkają jest mała i nie ma wielu perspektyw, albo zwyczajnie nie mają doświadczenia w swoim fachu, a nie ma nigdzie możliwości by go zdobyć. Znam dziewczynę, która miała ciepłą posadkę w Polsce, pracowała w księgowości, płaca nie była najgorsza ale pojawiło się uczucie, a wiadomo gdzie jest uczucie-tam rozum ginie. I przyjechała-już chyba 5 czy 6 lat pracuje w magazynie, na który narzeka i przeklina, ale czemu nic z tym nie robi? Bo nie zna angielskiego... A propos, nieznajomość języka jest jednym z najczęstszych powodów dla których my Polacy lądujemy w takich a nie innych miejscach pracy. Najbardziej dołuje mnie gdy widzę kogoś młodego, zaraz po szkole, kogoś to na pewno miał język angielski jako przedmiot, a nie potrafi się w ogóle z nikim dogadać. Fakt, jest o wiele łatwiej porozumieć się z kimś dla kogo język angielski jest drugim językiem, ale hej, Brytyjczycy cenią nasze trudy i naprawdę wolą żebyśmy próbowali niż poddawali się na starcie. 

Praca jest, dla chcącego się znajdzie, trzeba być wytrwałym, zawziętym i pewnym siebie. To bardzo często nas gubi, gdy obawiamy się o to co dalej, o to co ludzie powiedzą, o to jak wypadniemy. To właśnie wciąż gubi mnie, mogłabym żyć dużo lepiej, mieć więcej ale straciłam kilka lat na moich obawach, strachu przed niewiadomą. Wciąż obawiając się komentarzy na temat mojego polskiego akcentu, pytań dotyczących wcześniejszych stanowisk i tak dalej. Oczywiście, znam też wiele przypadków osób które już na samym początku swojej przygody w UK trafiły świetnie i teraz żyją jak pączki w maśle. Większość Polaków przybyłych przed wstąpieniem Polski do UE wiedzie lepsze życie, bo wtedy o pracę było znacznie lepiej. My musimy teraz o nią walczyć, nie tylko między sobą, ale też członkami innych narodowości i samymi Brytyjczykami. Wystarczy wejść na którąkolwiek ze stron z ofertami pracy totaljobs, reed, indeed i przyjrzeć się liczbie aplikacji na dane stanowisko. A sama rozmowa o pracę nie wystarczy, może być kilka jej etapów zanim dowiemy się jak nam poszło. Tzw. Competency Based Interview jest zmorą każdego kto na taką rozmowę trafi. Nawet gdy zapisujemy się do agencji pracy często wymagane są testy. Myślę że pojawi się post na temat poszukiwania pracy i samego CV, bo to zmywa wielu osobom sen z powiek. Specjalistą nie jestem ale sama w tym tkwię, więc może komuś to pomoże. 

Samo poszukiwanie pracy jest pracą! Przeraża mnie jednak o to jak wiele mamy do zaoferowania a jak niewiele z tego ma znaczenie, gdy przychodzi do sytuacji, w której potencjalny pracodawca ogląda nasze CV. Mnie osobiście zawsze wciska to w ziemię, gdy kilka lat temu wysyłałam swoje CV a odpowiedzi było niewiele.. Z tego co wiem, dziś jest jeszcze trudniej. Ja na razie skupiam się na sobie i próbuję zdecydować co robić dalej i jak żyć. Pracę mam, nie idealną ale moją, w której jestem efektywna, doceniania i szanowana. Pragnę ją zmienić ale na coś co da mi więcej satysfakcji i pozwoli rozwinąć skrzydła. Droga Wymarzona Praco, zgodnie z tym co śpiewała kiedyś Reni Jusis "A kiedyś Cię znajdę, znajdę Cię". Wszystkim szukającym życzę determinacji i sukcesu. Planującym zmianę życzę motywacji, a tym którzy są w swych rolach szczęśliwi i spełnieni, po prostu gratuluję!


8 komentarzy:

  1. Świetny blog, obserwuje !
    ja dopiero zaczynam także zapraszam .
    mania-wecandoit.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. hmmm w ostatnim czasie rozesłałam z 50 CV. byłam tylko na 3 rozmowach i nic... póki co zdania nie zmieniłam i po studiach planuję atak na Anglię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pysiu, atakuj :) zycze powodzenia! Latwo nie jest, ale moze Twoja droga bedzie latwiejsza od mojej ;)

      Usuń
  3. Natalia napisz coś więcej o tym na czym polega Competency Based Test. Tzn domyślam się z czym to się je ale tak mniej więcej: jakaś lista zadań i propozycje ich rozwiązań w pracy czy raczej test wiedzy z danej umiejętności? Będę wdzięczna za odpowiedź i kolejne teksty na ten temat- za trzy miesiące wyjeżdżam do uk i szukam takich właśnie prawdziwych, realnych opinii o tym jak jest z pracą w uk:)
    em.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nastepny post bedzie kontynuacja poprzedniego postu o pracy I tam opisze wszystko co I jak i moje doswiadczenia ;) milo mi ze moja pisanina komus sie przyda ;)

      Usuń
    2. Fajnie, bo rzeczywiście to co piszesz jest prawdziwe. Mieszkałam w uk parę lat temu ale krótko i mimo tego widzę, że niewiele się zmieniło. Niemniej opinie osób są dla mnie ważne, bo jak słyszę "Anglia się skończyła" to wkurza mnie to - myślę, że tak można powiedzieć o każdym miejscu. Ale jednocześnie mam taki zwykły ludzki strach i łatwiej mi jeżeli ktoś się dzieli swoim doświadczeniem:)

      Usuń
    3. Moja opinia równa się perspektywie 6 lat, zmieniło się trochę ale nie na lepsze niestety. Anglia skończyła się dla wielu, nie jest już tak łatwo, ale jest wciaż wiele możliwości ;-)
      Nie mam powodu by kłamać, coś ubarwiać albo przesadzać, więc piszę jak jest!

      Usuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego działania, zatem dziękuję!