piątek, 19 kwietnia 2013

Łzawienie oczu mi nie straszne z żelem Flos-lek!

Witajcie!

Pewnie wiele z Was, jeśli nie większość zmaga się z workami pod oczami, zmęczonymi powiekami, opuchlizną po przebudzeniu rano.. Ja również. Natura jednak uchroniła mnie i wory pod oczami, nie są moim wielkim problemem. Jednak spędzam sporo czasu przed komputerem, lub korzystając z Kindle. Oczy wtedy stają się bardziej zmęczone, wrażliwe i podatne na infekcje. Dodatkowo, czas biegnie nieubłaganie, więc nawilżanie okolic oczu jest wskazane. Mnie w tej sytuacji ratuje jeden produkt, który uważam za genialny, w 100% działający, dodatkowo w super cenie. Mowa tu o kosmetyku marki Flos-lek: Żel ze świetlikiem lekarskim i chabrem bławatkiem. Produkt wykończyłam (niestety!!!)więc mogę Wam troszkę więcej o nim powiedzieć. Najpierw kilka słów ze strony producenta:

"Działa jak kompres. Dzięki zawartości wyciągu ze świetlika lekarskiego szybko zmniejsza nadwrażliwość na światło, łzawienie oraz uczucie zmęczenia, pieczenia oczu, Ekstrakt z chabru bławatka łagodzi podrażnienia oraz wykazuje działanie przeciwzapalne i przeciwalergiczne. 

Wypoczęte, zdrowe okolice oczu bez podrażnień i obrzęków.

Aqua, Pentylene Glycol, Propylene Glycol, Centaurea Cyanus Flower Extract, Euphrasia Officinalis Extract, Panthenol, Butylene Glycol, Chamomilla Recutita Flower Extract, Bisabolol, Glucose, Salvia Officinalis Leaf Extract, Althaea Officinalis Root Extract, Triethanolamine, Carbomer, Decylene Glycol.

Pielęgnacja wrażliwych okolic oczu zwłaszcza u osób pracujących przy komputerze lub sztucznym oświetleniu. Bezpieczny przy szkłach kontaktowych."



Kosmetyk przychodzi do nas w plastikowym słoiczku o pojemności 10g. Konsystencja jest żelowa, ale moim zdaniem lekka. Nie klei się, szybko się wchłania. Używałam go po oczyszczeniu skóry twarzy i nałożeniu kremu na noc, o którym wspominałam tu klik. Wystarczy niewielką ilość produktu rozprowadzić pod oczami i na powiekach i delikatnie wklepać. Po czym zostawić do wchłonięcia, nie ma mowy o zostawianiu śladów na poduszce, sklejaniu włosów. Żel nie ma zapachu, a przynajmniej ja go nie wyczuwam. Mimo 10g pojemności, jest bardzo wydajny. Mnie wystarczyło go na 4 pełne miesiące używania codziennie przed snem.

Tak jak wspomniałam wcześniej ten produkt ratował moje oczy po długim dniu spędzonym przed ekranem laptopa. Moje oczy mają tendencję do łzawienia, często przed snem po prostu płaczę, gdy próbuję zamknąć oczy. Jest to strasznie uporczywe. Przy używaniu tego produktu ten problem znika, oczy nie łzawią. Po przebudzeniu nie mam typowej opuchlizny, ciemne worki nie są widoczne (to akurat zasługa genów!:D).

Obecnie używam czegoś innego (z braku laku) ale mimo, że jest to produkt naturalny, nie ma żadnego porównania do żelu Flos-lek. Bez dwóch zdań, F-L wygrywa ;)

Dodatkowym atutem tego kosmetyku jest jego cena. Na stronie producenta kosztuje 6.70zł. Ja zapłaciłam za niego odrobinkę więcej w osiedlowej drogerii w Polsce.

Serdecznie polecam każdej z Was. Jest to naprawdę fajny i skuteczny produkt. Robi co ma robić, nie uczula, nie zapycha. Ideał ;-) Na 100% kupię ponownie, przy następnej możliwej okazji!!!

Tak wiem, wiem. Znów piszę o czymś co uwielbiam i jest moim KWC.. Ale chyba tak już mam, że albo coś uwielbiam na zawsze, albo nienawidzę i nadaję miano bubla ;-)

Używałyście kiedyś tej serii(żeli) firmy Flos-Lek? Jestem ciekawa, czy tylko ja się tak zachwycam ;-)

Miłego weekendu
Fumiko

czwartek, 18 kwietnia 2013

I'm a Barbie Girl, czyli różowe ombre!

Witajcie!

Dziś przybywam do Was z różowym manicure ;-) Kolajrzy mi się zdecydowanie z Barbie ;-) Cóż, jako mała dziewczynka uwielbiałam te lalki :P

Nie będę ukrywała, lubię kolor różowy na paznokciach ;-) A teraz gdy zawitała do nas wiosna, nic tylko malować je na intensywne kolory ;-) Ponownie, sięgnęłam po metodę gąbeczkową ;-) Przepadłam! Niedługo nie będzie czym naczyń myć ha ha ;-) Ale do rzeczy. Do dzisiejszego Mani wykorzystałam 2 odcienie różu i brokatowy lakier na wierzch (Barry M, W7 i Revlon).







Jeśli bywacie na moim blogu, to wiecie że uwielbiam lakiery Barry M :) Obecnie mam ich 8 w swojej kolekcji. Strawberry Ice Cream z dziś, to piękny kremowy lakier, ma fajny wygodny pędzelek. Sam potrzebuje 2 warstw do pełnego krycia, do ombre wykorzystałam tylko jedną. Kosztuje ok 3f.

W7 to mój wielki ulubieniec, idealny neonowy róż. Pięknie wygląda na paznokciach stóp latem :) Ma dość gęstą konsystencję, ale szybko wysycha, nie smuży się. Bardzo, bardzo go lubię! Kupiłam go na rynku za 1.50f.

O Revlonie chyba nie muszę opowiadać zbyt wiele, uwielbiam. Jest to przepiękny różowy brokat, dobrze się go nakłada, na paznokciach wygląda tak jak w opakowaniu. Nie ma potrzeby dokładania warstw. Kosztuje ok 6f.  Pokazywałam go w połączeniu z brzoskwiniowym lakierem Barry M tu klik.

Do wykonania mani użyłam:

  • odżywka Eveline 8w 1 jako baza
  • Barry M 309 Strawberry Ice Cream
  • W7 (niestety ale nie ma numerku :/)
  • Revlon 261 Sparkling
  • Rimmer Pro Super Wear Top Coat
  • Marion Eliksir do skórek i paznokci

Ta wersja jest bardziej krzykliwa niż fiolet, który pokazałam ostatnio klik ale wykonanie go było łatwiejsze i dużo czystsze ;-) Jednak praktyka czyni mistrza ;-) Następnym razem planuję użyć 3-4 kolory, zobaczymy jak będzie!

A tu efekt końcowy:






W rzeczywistości kolory są troszkę bardziej intensywne.

I jak się Wam podoba? Ja przepadłam! Już planuję kolejną wersję ;-)

A tu ku przypomnieniu, stary dobry hit ;-) Pamiętam jak dziś, jak w czasach podstawówki tańczyłyśmy przy tym na urodzinach koleżanki ;-) Wiecie, szampan Piccolo i te sprawy :D


(źródło YouTube)

Ściskam i czekam na Wasze komentarze!!!
Fumiko

wtorek, 16 kwietnia 2013

Liebster Blog Award Tag, czyli dziś niekosmetycznie!

Witajcie,

dziś przychodzę do Was z Tagiem.

Do tej pory zostałam nominowana przez 4 dziewczyny. Dziękuję Wam pięknie!!! Postanowiłam więc w końcu odpowiedzieć na wszystkie pytania ;-) Będzie ich sporo, więc z góry ostrzegam ;-)




Na pierwszy ogień pytania od Mojki http://monusia.blogspot.co.uk/

1.Piosenka, której słuchałaś najczęściej w ciągu ostatniego miesiąca to...
Bruno Mars "When I was your Man"
2.Którą porę roku wolisz? Dlaczego?
Wiosna, ze względu na zapach powietrza, kwitnące krzewy, pierwsze kwiaty i słońce!
3.Chciałabyś coś w sobie zmienić? Jeżeli tak-dlaczego?
Tak, pewnie znalazłoby się kilka wad, kilka rzeczy nad którymi mogłabym popracować...
4. Trzy miasta/kraje, które chciałabyś odwiedzić to...
USA, Jamajka i Włochy
5.Co sprawia Ci największą radość?
Spędzanie czasu z bliskimi i... zakupy ;-)
6. Spódniczki/sukienki czy spodnie/spodenki?
Spodnie!
7. Kolory w które chętnie się ubierasz?
Głównie czerń, ale zawsze z czymś kolorowym
8. Twoje życiowe motto to
"Per Aspera Ad Astra"
9.Lubisz nosić dodatki? Jeżeli tak, to jakie?
Zawsze i wszędzie! Biżuteria, ozdoby do włosów, szaliki
10. Co najbardziej podziwiasz/doceniasz u ludzi?
Szczerość i poczucie humoru
11. Masz jakieś zwierzątko? Jeżeli tak to jakie?
W domu w Polsce 2 psy, w UK rybki

Pytania zadane przez Małgosię, autorkę bloga: http://whitemakeup.blogspot.co.uk/

1. Twoja największa kosmetyczna słabość?
Lakiery do paznokci
2.Szminka czy błyszczyk?
Balsam z pigmentem ;)
3.Wymarzona praca?
Taka w której jest 8m-cy urlopu, 4 m-ce pracy ;-)
4. Wymarzone miejsce na wakacje?
Takie z plażą, ciepłą wodą w morzu i drinkami z palemką ;)
5. Śmieszne wydarzenie z Twojego życia?
Wiele ich było, ale nie nadają się do wglądu publicznego!
6. Piosenka która nigdy Ci się nie znudzi?
ATB "I don't wanna stop" i "Ecstasy"
7. Ulubiony zapach?
Gucci "Guilty"
8. Ulubiona czekolada?
A której ja nie lubię?!
9. Czym się kierujesz w życiu?
Rozumem (przynajmniej próbuję!)
10. Co daje Ci blogowanie?
Mozliwość wygadania się, jest to też dobry sposób na nudę
11. Jaka jest Twoja ulubiona marka kosmetyczna?
Lubię kosmetyki różnych marek, ale głównie są to kosmetyki drogeryjne

Monika, z bloga http://ladiesarebeautiful.blogspot.co.uk/ zadała mi takie pytania:

1.Czy lubisz tańczyć?
Tak, ale nie tak bardzo jak kiedyś
2.Jaka jest twoja ulubiona książka?
Obecnie nie mam takowej
3.Jaka jest twoja ulubiona potrawa?
Pierogi ruskie i gołąbki z sosem pomidorowym;-)
4.Jaką część garderoby w szafie masz najwięcej?
Koszulki na ramiączkach
5.Lato czy zima?
Lato
6.Jaką dyscyplinę sportu uprawiasz?
Hahaha dobre... ;-)
7. Lubisz gotować?
Czasami. Najczęściej gotuję z obowiązku
8.Jak spędzasz wolny czas?
Zawsze z moim partnerem
9.Co wolisz morze czy góry?
Morze, zdecydowanie
10.Pies czy kot?
Pies
11.Jaki jest twój ulubiony film?
Mogłabym wymieć ich dziesiątki ale takie naj to "Szósty Zmysł", "Zielona Mila", "Dziennik Bridget Jones", "Miś", "Sami swoi", "Gladiator" i wiele wiele innych które mogłabym oglądać na okrągło!

Ostatni zestaw pytań pochodzi z bloga Eweliny http://sarinacosmetics.blogspot.co.uk/

1. Ulubiony kosmetyk do makijażu?
Cienie do powiek
2. Najczęściej wybieram cienie w kolorach?
Neutralnych, brązach, szarościach, kremie i o kolorze szampana
3. Wanna czy prysznic?
Prysznic
4. Ulubione czasopismo/magazyn?
Cosmopolitan, Glamour
5. Co blog zmienił w Twoim życiu?
Na razie niewiele, ale mam nadzieję, że doda mi pewności siebie, pozwoli mi na zawarcie nowych przyjaźni
6. Wymarzone miejsce na wakacje?
Takie z plażą, ciepłą wodą w morzu i drinkami z palemką ;)
7. Czy korzystasz z solarium, czy może z kosmetyków brązujących?
Kiedyś nadużywałam solarium, obecnie jestem bladzioszkiem ;-)
8. Twój sposób na relaks?
Zawsze z moim partnerem: spacery, wycieczki, seanse filmowe, spotkania ze znajomymi i rodziną
9. Nie wyobrażasz sobie dnia bez....?
Wody
10. Co najbardziej sobie cenisz?
Szczerość, odpowiedzialność i otwartość 
11. Najpiękniejszy moment w Twoim życiu to?
Mam nadzieję, że kiedyś  coś wyjątkowego nastąpi ;-)

Uff, przebrnęłam ;-)

Niektóre z pytań naprawdę dały mi do myślenia!
Okay, więc pora na moje 11! Są kompletnym chaosem, mieszaniną, ale nie chciałam powatarzać pytań innych. Oto one:

1. Mój ulubiony podkład to...
2. Paznokcie krótkie i naturalne, czy długie i sztuczne?
3. Wiosnę lubię ze względu na...
4. Jaki jest Twój ulubiony pędzel do makijażu?
5. Jakie posty najbardziej lubisz czytać na blogach innych?
6. Gdybyś mogła być owocem, byłabyś..?
7. Czym jest dla Ciebie Twój blog?
8. Wyjeżdzasz na zawsze na bezludą wyspę, możesz zabrać ze sobą tylko 3 przedmioty. Co być wybrała?
9. Słodkie, czy słone?
10. Twój KWC to...?
11. Gdybyś wygrała w Lotto, to...?

Nominuję dziewczyny i blogi, które sama obserwuję i cenię ;-)

http://fokusnamiszmasz.blogspot.co.uk/
http://kkommo.blogspot.co.uk/
http://kosmetycznieee.blogspot.co.uk/
http://crazyworld1000.blogspot.co.uk/
http://bloguja.blogspot.co.uk/
http://adorosa.blogspot.co.uk/


Zasady:
Nominacje otrzymujemy od innego bloggera. Przeważnie nagrody otrzymują blogi o małej ilości obserwujących (do 200), co pozwala na ich rozpowszechnianie ;).
Jest to „nagroda” za nienaganne prowadzenie bloga. Odpowiadasz na 11 pytań otrzymywanych od osoby nominującej następnie TY masz za zadanie nominować 11 osób i podać nowe pytania.  O nominacji informujesz autorkę w komentarzu na jej blogu.
UWAGA: Nie nominujemy osoby, która Ciebie nominowała !!! Dajemy jej jedynie znać, że odpowiedziałyśmy na Tag! :)


niedziela, 14 kwietnia 2013

Ombre nails! Fanki fioletu, łączmy się! ;-)

Witajcie w niedzielne popołudnie!

Pogoda jest całkiem znośna, dlatego my już po spacerze, zaraz zabieram się za kolację :) Postanowiłam jednak pokazać mam moją dzisiejszą radosną twórczość. Otóż... zrobiłam swoje pierwsze paznokciowe ombre :) Jest bardzo delikatne, ale takiego efektu oczekiwałam! Długo nie sięgałam po tę metodę, bo obawiałam się, że nic z tego nie wyjdzie. Okazało się jednak, że jest to bardzo proste w wykonaniu, szczerze mówiąc, więcej problemów jest ze zmyciem lakieru z powierzchni dookoła paznokci, zajmuje to także najwięcej czasu.

Do mojego debiutującego ombre wybrałam mój ulubiony kolor-fiolet. Postawiłam na zestawienie dwóch odcieni fioletu + delikatny brokacik na wierzch. Oto, czego użyłam:









Barry M to jedna z moich ulubionych marek jeśli chodzi o lakiery do paznokci. 308  Berry Ice Cream to kremowy jasny fiolet. Świetnie kryje, nie smuży się, nie zostawia bąbelków. Do tego ładnie się trzyma :) Kosztuje ok 3funty.

20 Lavender Fantasy, to lakier kupiony lata świetlne temu w sklepie Asda (George to nazwa ich linii odzieżowej, akcesoriowej i kosmetycznej) za 1 funta ;-) Ma fajny intensywny kolor! Prawdziwa lawenda ;-) Na opakowaniu jest ważność 6-mcy ale jak widać, nic się z nim nie stało, konsystencja nadal ta sama, więc póki co mieszka w moim zeberkowym pudełku z innymi lakierami.

Brokacik, to lakier Essence seria Colour&Go. Numer 04 Space Queen. drobinki są niebiesko, turkusowo zielone-bardzo ciekawy kolor :) Z tego co pamiętam, kupiłam go w drogerii Natura za 4zł.

Gąbeczka to zwyklaczek do mycia naczyń, obciełam kawałek czystej nieużywanej gąbki nożyczkami :)

A o to efekt końcowy:




Tak jak wspomniałam wcześniej, efekt jest delikatny ale widoczny, i wydaje mi się że jak na pierwsze podejście do ombre nails wyszło całkiem nieźle ;-) Fajny do noszenia na codzień.

Wykonanie:
-Eveline 8w1 jako baza
-308 Berry Ice Cream (1 warstwa)
-gąbeczka z paskiem lakieru Barry M i paskiem lakieru George ( dokładałam lakieru na gąbkę gdy efekt był mniej widoczny) (2 razy ostemplowałam wszystkie paznokcie gąbką)
-Rimmel Top Coat Pro
-Marion eliksir do skórek i paznokci

Okolice paznokci wyczyściłam przy użyciu patyczków kosmetycznych i zmywacza do paznokci. Przyznam, że ta część jest najtrudniejsza i najbardziej żmudna z całego procesu malowania!

I jak się Wam podoba taki manicure? Ja jestem zachwycona :)! I już widzę kolejne pomysły (wystarczy spojrzeć na kolory kolczyków ze zdjęć i już jeden jest!).

Dajcie znać co myślicie o paznokciowym ombre i jakich technik używacie!

Do następnego,
Fumiko

sobota, 13 kwietnia 2013

Mój HIT Pielęgnacyjny-krem jedwabiście regenerujący LIRENE (na noc)

Aloha! 

Jak mija Wam weekend? U nas rano było pięknie, słońce tak mocno grzało... A teraz niestety pada deszcz :(
Dziś przychodzę do Was z recenzją świetnego produktu, który niestety ale już zużyłam (niestety, bo jest to produkt niedostępny w UK), a jest moim wielkim drogeryjnym odkryciem (tak, znów pokażę Wam coś świetnego!:) ).

Kosmetyk ratował i pielęgnował moją twarz wieczorami i nocą. Niestety teraz ubolewam nad brakiem dostępu do niego, bo wiem, że jest świetny i idealny do mojej cery. Obawiam się także, że może nie być tak łatwo dostępny w drogeriach, gdyż zniknął ze strony producenta! :/ O czym mowa? O Kremie Jedwabiście Regenerującym Lirene (seria Dermoprogram).

Opis produktu:

W ciągu dnia jest stale narażana na szkodliwe działanie czynników zewnętrznych -klimatyzacji, suchego powietrza czy słońca, które mogą powodować utratę naturalnej wilgoci i nadawać zmęczony, poszarzały wygląd. Krem głęboko nawilża skórę i odbudowuje naturalny zapas wody w naskórku, przywracając utraconą gładkość i elastyczność. W czasie nocnego wypoczynku, krem przyspiesza regenerację komórek skóry i neutralizuje wolne rodniki. Twoja skóra po przebudzeniu jest jedwabiście miękka w dotyku, świeża i wyraźnie wygładzona.

Zawiera:
-kwas hialuronowy - podczas snu odbudowuje naturalny zapas wilgoci w skórze.
-wyciąg z jabłka - przyspiesza naturalny, wewnętrzny proces odbudowy, dzięki czemu skóra zostaje skutecznie zregenerowana
-olej ryżowy - przyspiesza wzrost i powstawanie nowych komórek skóry

Rankiem skóra jest intensywnie nawilżona i jedwabiście gładka, bez objawów zmęczenia.
(żródło wizaż.pl)





Kupiłam ten krem, w zasadzie nie oczekując niczego wielkiego. Chciałam po prostu zacząć stosować jakiś krem na noc, bo w końcu lata lecą i 25+ to najwyższa pora :)
Po dłuższym stosowaniu, zauważyłam jak na codzień wspaniale nawilża i łagodzi skórę mojej twarzy! W ciągu dnia, rzeczywiście stawiam na cerę zmatowioną, poza tym pod warstwą podkładu skóra nie oddycha i często ulega przesuszeniu. Ten krem regenruje ją i normuje efekt przesuszenia! Jest świetny! Ma miłą delikatną konsystetncę, łagodny zapach, który według mnie jest bardzo przyjemny i kremowy. Nakładanie produktu na twarz i szyję było istną przyjemnością! :)
Skóra po nocy była nawilżona, miękka, świeża i wyspana. Nie była szara i zmęczona. Nigdy wcześniej żaden krem nie zrobił na mnie takiego wrażenia! Czułam się jak po użyciu jakiejś maseczki, czy zabiegu u kosmetyczki! Wielkie wow!

Plusy:
-nawilża
-zmiękcza skórę
-łagodzi podrażnienia
-regeneruje skórę po ciężkim dniu
-ładnie pachnie
-ma delikatną, kremową konsystencję
-momentalnie się wchłania
-cena (ok 18zł)
-wydajny (50ml starczyło mi na prawie 3mce codziennego używania!)

Minusy:
-nie zauważyłam

Na pewno, przy najbliższej okazji, będę go szukać. Jest świetny, delikatny a jednoczęsnie skuteczny! Idealny dla skóry zmęczonej dniem! :)
Wszystko co obiecuje producent na opakowaniu, w moim przypadku się sprawdziło! Nic dodać nic ująć-polecam z czystym sumieniem! :)

czwartek, 11 kwietnia 2013

Bananowy bubel, czyli Odżywka do włosów The Body Shop

Aloha!

Na początku wielkie dziękuję! do każdej osoby, która od początku istnienia mojego bloga mnie odwiedza! Dziś osiągnęłam magiczne 2000 wyświetleń! Życzyłabym sobie jednak na przyszłość by więcej z Was, odwiedzających zostawiało po sobie ślad i dodawało komentarz, chciałabym wiedzieć kto mnie ukradkiem podczytuje ;-) W końcu ten blog to miejsce i moje i Wasze! Przy okazji pozdrawiam moją Mamunię, która również tu zagląda :)

Okay, tyle będzie miłego dziś w tym poście. Pora na bubel. Ostatnim razem pokazałam Wam peeling z Bielendy klik, dziś produkt do pielęgnacji włosów.

Odżywkę bananową kupiłam pod wpływem impulsu, zachwycona jej zapachem. Uwielbiam jeść banany, więc wizja włosów pachnących nimi była kusząca ;-) Niestety na pięknym zapachu w opakowaniu cudowność odżywki się skończyła.

Opis:

Lekka bananowa odżywka do włosów swoje właściwości odżywcze i intensywny zapach zawdzięcza ekwadorskim bananom, które stanowią główny jej składnik. Dzięki odżywce bananowej włosy są miękkie, lśniące i odżywione. Nowa seria Anita`s Favourites ma w swojej ofercie kultowe produkty firmy The Body Shop, stawia również mocno na ekologię. Bananowa odżywka do włosów została po raz pierwszy wypuszczona na rynek w roku 1988.

Skład: Aqua, Musa Paradisica Fruit, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Phenoxyethanol, Hydroxyethylcellulose, Lecithin, Propylene Glycol, Panthenol, Parfum, Benzyl Alcohol, Sodium Hydroxide, Ascorbic Acid, CI 15985, CI 19140.


Ten produkt nie robi z włosami absolutnie NIC. ZERO. Nie ma mowy o blasku, objętości, sypkości czy miękkości włosów. Zapachu na włosach również brak. Włosy po użyciu tej odżywki były matowe i szorstkie, dość mocno się plątały. Na początku myślałam, że to kwestia moich włosów (grube i długie) ale na włosach mojego N. również się nie sprawdziła (włosy krótkie, kręcone, typ afrykański).

Do tego wszystkiego, tradycyjnie irytowało mnie opakowanie. Niestety ale jest to urok produktów z TBS że mają beznadziejne i bardzo mocne zamknięcia. Mnie osobiście bardzo to przeszkadza i nie raz delkatnie nacinało mi skórę dłoni przy otwieraniu.

Plusy:
-zapach
-produkt produkowany zgodnie z zasadami Fair Trade

Minusy:
-kompletnie niczego nie robi z włosami!
-matowi, plącze włosy
-zapach nie utrzymuje się
-beznadziejne opakowanie, które ku końcowi uniemożliwia wydobycie produktu


Jestem na NIE i nikomu tego produktu nie polecam. Zdecydowanie nie sięgnę po tę odżywkę ponownie!

Słyszałyście o niej? A może miałyście okazję ją testować? Jak działała na Wasze włosy?

Fumiko

środa, 10 kwietnia 2013

Pomadki Bourjois Lovely Brille (recenzja) + Marie Claire z lakierem Ciate!

Aloha!

Tak jak pisałam we wczorajszym poście, dziś przychodzę do Was z moim pierwszym postem szminkowym :) Sama ogromnie lubię takie posty, szczególnie gdy poszukuję odpowiedniego produktu do ust. Myślę że jest to bardzo przydatne, gdy szukamy odpowiedniego koloru. Ja generalnie nigdy nie nakładam szminek-testerów na usta ze względów higienicznych, więc możliwość zobaczenia koloru w efekcie rzeczywistym jest dużą pomocą. Chciałabym też zaznaczyć, że moje usta nie są zbyt pełne czy kształtne. Poza tym są naturalnie dość ciemne. Do tego tu i ówdzie pojawiają się niechciane ciemne włoski, które ciężko zauważyć w lusterku, na zdjęciach są jednak widoczne. Tyle słowem wyjaśnienia :) Teraz do rzeczy.

Postanowiłam, że będę zestawiała szminki markami, tak będzie chyba najłatwiej. Na pierwszy ogień idzie Bourjois z serii Lovely Brille. Niestety z tego co mi wiadomo, nie są one już dostępne w regularnej sprzedaży, można je jednak dostać online np. na Amazonie, koszt to ok 2-4 funtów. Ja swoje szminki dorwałam w tzw. funciaku, czyli w sklepie, w którym większość rzeczy kosztuje 1funta. Kolory które wybrałam to 05 Corail des mers i 07 Rose pareo.

Opis:

Pomadka daje lśniący, półtransparentny efekt. Przyciąga światło i optycznie powiększa usta. Szminka silnie nawilża, wygładza i chroni skórę ust. Dzięki jedwabistej konsystencji nadaje satynowy efekt. Pomadka posiada słodki zapach, na opakowaniu znajduje się lusterko.




Kolor 05 to kolor koralowy-wpadający w oranż. Na dłoni wygląda słabo, jednak na ustach jeko kolor jest bardziej intensywny. Swego czasu używałam tej pomadki codziennie, tygodniami! W okresie wiosenno-letnim jest idealna. 



Pomadka nałożona bezpośrednio na usta.
Pomadka z kredką do ust Rimmel 1000 Kisses 021 Red Dynamite jako bazą.
Jak widzicie, szminka nie podkreśla suchych skórek, ładnie wchodzi w zagłębienia ust, pięknie je nabłyszczając. Moim zdaniem wygląda fajnie :) Nie jest zbyt pomarańczowa, nie skleja ust, długo się na nich trzyma.

Co o niej myślicie?

Okay, pora na kandydatkę numer 07 Rose pareo. Jest śliwkowa szminka, z delikatnymi drobinkami. W moim przypadku, nie zmienia koloru ust znacząco, ale ładnie pogłębia ich kolor! Drobinki nie są widoczne, odbijają jedynie światło, czyli dodają ustom blasku i delikatnie je powiększają!


Pomadka nałożona bezpośrednio na usta.

Pomadka położona na Cream Puff Cotton Candy 1 (Collection)
Jak widzicie, w opakowaniu wygląda na dużo ciemniejszą, na ustach dodaje tylko troszkę koloru. Tak samo jak jej poprzedniczka, jest jedną z moich ulubionych szminek. Tej używam jednak częściej w miesiącach jesienno-zimowych.

Podsumowanie bazowane na obu szminkach z kolekcji Lovely Brille:

Plusy:
  • ładny transparentny kolor
  • pięknie się błyszczą
  • nie podkreślają suchych skórek
  • nie wysuszają ust
  • można nałożyć je w biegu (na opakowaniu jest miniaturowe lusterko)
  • dość trwałe-ok 3godzin bez jedzenia, picia i całowania :D
  • cena (nie więcej niż 4funty)
  • pachną owocami
Minusy:
  • edycja wycofana z regularnej sprzedaży
  • dostępna tylko online
Ogólnie rzecz ujmując, jestem na tak! Są to szminki z cyklu tych masełkowych, nabłyszczających, transparentnych z kolorem. Miło się ich używa, nie mam im w zasadzie nic do zarzucenia! Służą mi już od jakichś 3 lat a nadal są w rewelacyjnym stanie! ;-) Żałuję, że nie kupiłam ich więcej :)

Jak się Wam podobają? Dajcie znać który kolor preferujecie-koral czy śliwka?

Na koniec mały zakup: balsam do ciała Vaseline aloe fresh (pachnie obłędnie!), który zakupiłam przy okazji zakupów w Morrisons (supermarket w UK). Obecnie jest w promocji i jest przeceniony z 3funtów na 1.50f :) Zobaczymy jak się sprawdzi!
Na dziale z magazynami wychaczyłam Marie Claire z dodatkami: lakierem do paznokci Ciate (Sand Dune 085 który kosztuje normalnie 9funtów), próbką balsamu do ciała Jergens (25ml), próbką Loreal Revitalift Lase Renew i kremu CC Loreal Nude Magique (Anti-fatigue). Dodatkowo w gazecie znajdziecie wiele ofert m.in. -20% na lakiery Ciate ;-) Za magazyn zapłaciłam 3.80funtów.

2maja dodatkami będą kosmetyki Avon, w tym moja ulubiona kredka Avon Supershock więc na pewno się skuszę :) A Wy dorwałyście ostatnio jakieś fajne magazyny z dodatkiami? A może jakieś perełki kosmetyczne w supermarketach?


Okay Dziewczyny, pora na mnie. Dajcie o sobie znać w komentarzach, zawsze czytam je z przyjemnością :)

Do następnego!

Fumiko

wtorek, 9 kwietnia 2013

Hand Food- Soap and Glory, czyli najwspanialszy krem do rąk! ;-)

Aloha!

Dziś przybywam do Was z recenzją mojego ulubionego, ukochanego i w ogóle najwspanialszego kremu do rąk. Mowa o kremie Hand Food marki Soap&Glory. Kupiłam go troszkę z przypadku, podczas pewnej wizyty w Bootsie ;-) Generalnie przed odkryciem tego cuda rzadko sięgałam po kremy do rąk, wiele mnie zawiodło i obawiałam się kolejnego rozczarowania, a przede wszystkim efektu "tłustych rąk" po aplikacji i zapachu gliceryny.

Generalnie nie rozumiałam tego szału na kosmetyki Soap&Glory, zawsze jakoś źle mi się kojarzyła ta marka... Powąchałam kiedyś jakiś żel pod przysznic i po prostu mi śmierdział... Jednak po roku, gdy dopadłam ten kremik, wiedziałam że staniemy się najlepszymi przyjaciółmi :) Pachnie obłędnie!!! Po prostu cudownie! Jest to słodki zapach, ale przyjemny i nie duszący.


Ma ładne różowe opakowanie, idealne do włożenia do torebki. Ja mam go w wersji podręcznej/turystycznej.  Kosztował mnie 2.50f za 50ml.



Skład pozostawia wiele do życzenia-alkohol, glycerina, parabeny... Ale za działanie i przede wszystkim zapach- wybaczam mu :)



Konsystencja kremu jest bardzo zwyczajna, nie za ciężka, nie za lekka. Natomiast jego ogromnym plusem jest czas wchłaniania się w skórę-są to dosłownie sekundy! Praktycznie zaraz po nałożeniu kremu na skórę, jesteśmy w stanie wykonywać normalne czynności. Ku testowi, rozprowadziłam go na dłoniach przed sekundą i od razu mogę pisać do Was dalej :)

Krem zostawia przyjemną nawilżającą warstwę, nie tworzy efektu lepkości. Dłonie są gładkie, przyjemne w dotyku, delikatnie nawilżone.

Hand Food jest bardzo wydajny, mam go już od ponad pół roku, a używam go bardzo często. Zbliża się ku końcowi, jednak wiem, że kupię następne opakowanie!

W mojej opinii nie ma sobie równych! :) Z ręką na sercu mogę nazwać go moim KWC!

Plusy:
  • zapach, zapach i jeszcze raz zapach!!!
  • cena (2.50f za 50ml)
  • wydajność (mimo 50ml, kremu wystarcza na mnóstwo aplikacji)
  • poręczny, idealny do torebki czy do trzymaniu na biurku w pracy ;)
  • ładnie nawilża dłonie
  • wygładza skórę dłoni (jest bardzo przyjemna w dotyku)
Minusy:
  • nie jest to produkt naturalny
  • niedostępny w Polsce
Na opakowaniu jest napisane:

"The most astonishing hand cream ever"

I ja się z tą opinią zgadzam w 200%! Kto raz użyje, ten nie będzie w stanie przestać :)

Słyszałyście kiedyś o tej marce? A może stosowałyście ten krem?
A już jutro zapraszam na mój debiut szminkowy :) Na pierwszy ogień pójdą szminki z Bourjois!

Fumiko

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Mini haul kosmetyczny i paczuszki z Polski! :)

Hey dziewczyny!

Dziś przychodzę do Was z mini haulem kosmetycznym i paczuszkami z Polski. Większość rzeczy mam już od ponad tygodnia, i tak je zbierałam, a że dziś dostałam ostatnią oczekiwaną paczuszkę od Kasi z bloga WcinajTo! klik to postanowiłam pokazać Wam co ostatnio dołączyło do mojej kosmetyczki :)

Zacznę od zakupów i może najpierw od tych poczynionych w drogerii Boots. Jeśli mieszkacie/byłyście w UK to wiecie, że bardzo często w Bootsie( i nie tylko!) można znaleźć świetne oferty typu kup 3, w cenie 2. I ja zawsze staram się korzystać z tej opcji i kupować kosmetyki droższe, czyli np 10 funtów. Wydaję wtedy 20 funtów, zamiast 30 :) Sweet Deal! No i troszkę ponad tydzień temu wybraliśmy się z moim facetem do centrum, do Bootsa. I stamtąd mam moje ukochane maski do włosów Lee Stafford. Ich zapach jest przepiękny, utrzymuje się długo na włosach, a do tego bardzo je nawilża, nadaje miękkości.. Czyli czujemy się jak po wizycie u fryzjera! :) Jedna taka odżywka (ja mam wszystkie 3! do włosów łamliwych) kosztuje właśnie ok 10 funtów. Poza Lee Stafford, zakupiłam też mój ulubiony obecnie dezodorant w aerozolu Sure, w wersji Crystal Clear Diamond-czyli tej, która nie brudzi ubrań. Bardzo lubię ten produkt, pięknie pachnie i do codziennego stosowania jest jak najbardziej okay :) Kupiłam go w promocji 2 sztuki za 4 funty (normalnie kosztuje 3.15 funtów za sztukę za 250ml).


Kilka dni temu wracając z miasta, wstąpiłam do Bootsa po raz kolejny, chciałam kupić sobie nowy podkład. Chciałam kupić kolejne opakowanie Wake Me Up z Rimmel, ale nie mieli mojego odcienia. Zdecydowałam się więc na Healthy Mix Bourjois. Mam go w starej wersji, ale jest za ciemny. Ciekawa jestem nowej.. Póki co jestem bardzo mile zaskoczona! Recenzja wkrótce! :) Kosztował 10.99 funtów. Mój kolor to najjaśniejszy 51 Light Vanilla.


Jak widać w tle, kupiłam sobie też nowy róż z marki Natural Collection. Produkty tej marki są bardzo różne-znajdziecie tam buble, ale też wiele perełek. Róże z NC są naprawdę fajne, 100% matowe, wydajne, napigmentowane i tanie! Kosztują tylko 1.99 funtów za sztukę. Mam z tej serii kolory: Peach Melba i Sugar Plum. Mój najnowszy to Rosey Glow-zgaszony różowy.



No i teraz najlepsza część-nie zapłaciłam za te kosmetyki ani pensa :) Wymieniłam punkty z mojej karty stałego klienta, więc dostałam je za darmo! ;-) W końcu na coś to zbieranie się przydało!

Okay, idziemy dalej. Niedawno skończyły mi się moje plastry z woskiem do depilacji twarzy/wąsika. Do tej pory używałam zwykłych Bootsowskich plastrów, kosztują 3.10 funtów. Ale że było mi po drodze do drogerii Superdrug, to kupiłam plastry Veet, za 2.50funtów (przecenione z 5f). I powiem Wam, że raz ich użyłam i chyba lubię je bardziej od poprzednich ;-) Chciałybyście taki post o usuwaniu włosków z okolicy ust? Myślę że to nadal jest troszkę wstydliwy temat, więc może komuś bym tym pomogła?

Dobrze, teraz pokażę Wam 2 magazyny z dodatkami. W UK można naprawdę dorwać fajne produkty (sama mam produkty Benefit, Lancome, Cllinique właśnie z gazet!) i to zdecydowanie się opłaca! W poprzednim miesiącu nie było jakiegoś szału, no ale i tak się skusiłam. Z dodatków firmy Elemis z Cosmo wybrałam sobie luksusowy balsam do ust, na razie nie mam o nim zdania w kwestii działania, mogę Wam powiedzieć że pachnie jak guma miętowa :D Gazeta z dodatkiem kosztowała 3.60 funtów.



Natomiast w Glamour były tym razem produkty do pielęgnacji włosów Percy Reed, chciałam kupić olejek zwiększający objętość włosów, ale już nie było, więc wybrałam sobie szampon do włosów farbowanych (rozjaśniałam ostatnio końcówki) z olejkiem z malin (opakowanie 100ml). Niestety malinami nie pachnie :( Nie używałam jeszcze, wciąż czeka na swoją kolej.
Magazyn z dodatkiem kosztował 2funty.



Zaopatrując się niedawno w artykuły gospodarstwa domowego w sklepie Wilkinson, dorwałam patyczki drewniane do skórek i czyszczenia paznokci. Wilkinson powiększył właśnie swoją rangę akcesoriów kosmetycznych. Małe, ale cieszy. Kosztowały 50pensów (10 sztuk).


Dobrze, pora na paczuszki z Polski. Na początek pokażę Wam co dostałam w paczce od mojej rodzinki :) Dziękuję Kochani!:*
Głównie przyleciały do nas produkty spożywcze i kuchenne, więc tego nie będę pokazywać. Zaprezentuję Wam jednak moje mini dobroci.

Poprosiłam Mamunię, o zakupienie mi szminek Wibo Eliksir. Dojrzałam je na jakimś blogu i od razu wiedziałam, że muszą być moje! :) Wybrałam sobie 2 kolorki- nr. 3 i nr. 5. Wersja nudziakowa i fuksjowa. Używam już obu, i chyba fuksja bardziej skradła moje serce :) Świetne kolory, idealna cena (ok 6zł!), nie wysuszają, działają i wyglądają jak balsamy z pigmmentem. Według mnie duża w nich konkurencja dla Lip Butters z Revlon ;-) Myślę nad zrobieniem porównania już wkrótce.




Poprosiłam Mamę, o zakup odżywki diamentowej z Eveline (na razie używam 8 w 1). Gratis dostałam piękne pozłacane kolczyki kulki :) Są świetne, lekkie i wygodne!! Noszę je z przyjemnością! :) Kulki to chyba mój ulubiony typ jeśli chodzi o kolczyki!

Dotrwałyście do końca? Nie, bo jeszcze jedna paczuszka przed nami. Dziś, tak jak pisałam na początku tego posta, dostałam paczuszkę od Kasi, autorki przesmacznego bloga WcinajTo! na którego Was serdecznie zapraszam (Kasia czyni cuda jedzeniowe! :D). Zrobiłyśmy z Kasią malutką wymiankę i oto co mi przysłała:




Poprosiłam o zapas odżywki 8 w 1 Eveline i dostałam jeszcze PRZEPIĘĘĘĘĘKNY topper z Essence! Niestety ale nie umiałam uchwycić jego najpiękniejszych kolorów, spróbuję Wam pokazać go w innej wersji. Jest absolutnie cudny! Turkusowo-złoty! :)) Wiedziałaś Kasiu, czym mnie zachwycić :) Dziękuję pięknie jeszcze raz! :*

Dodatkowo Kasia wsadziła do środka kartkę z wiadomością (to już zostanie w tajemnicy, co napisała:P),a na kartce widnieją.. cudaczne owady! Superaśny pomysł! :)

Dobrze, to już koniec tego postu... Jeśli dotarłyście do końca to dziękuję :)
Chętnie poczytam, czy znacie któryś z produktów, czy zamierzacie kupić...

Tak prezentuje się całość, nie jest tego chyba aż tak dużo?! ;)

Ściskam!

Do następnego!

Fumiko